1 grudnia po raz pierwszy odwiedziliśmy dzieciaki z oddziału kardiochirurgii w Szpitalu Wojewódzkim. Tego ważnego dla wszystkich wolontariuszy dnia towarzyszyli nam zawodnicy Trefla Gdańsk: Wojciech Serafin, Jarosław Stancelewski, Krzysztof Kocik i Wojciech Winnik. Myślę, że dla wielu z nas było to trochę stresujące wydarzenie, szczególnie na chwilę przed, każdy chciał wypaść jak najlepiej. W końcu „patrzyli nam na ręce” nie tylko siatkarze, ale i Pani z gazety, fotografowie... jakby nie patrzeć nie było to takie zwykłe wyjście do szpitala...
Wszystko w pośpiechu: przebieranie, malowanie... a tu jeszcze trzeba „odebrać” zawodników, potem pakowanie prezentów do naszych magicznych plecaków, podział na grupy...i wyruszyliśmy naszym Clownowym krokiem na pierwszy oddział...
Wystarczył tylko jeden uśmiech pierwszego małego pacjenta, aby zapomnieć o całym stresie, o tej całej otoczce wielkiego święta, fotografach, gazetach, zamieszaniu. O tym, że wysocy panowie to siatkarze...
Potem wszystko poszło już jak z płatka...”Zwykłe” clownowanie i rozśmieszanie. Robiliśmy balony, rozdawaliśmy noski, prezenty, tylko że w towarzystwie gości. Jak zawsze najważniejsze były dzieciaczki ich uśmiech, błyszczące oczka, kombinowanie jak je rozbawić, sprawić by choć na krótką chwilkę zapomniały gdzie są i dlaczego....
A tak swoją drogą to panów siatkarzy trzeba pochwalić, bo naprawdę całkiem nieźle im poszło...troszkę ich podszkolić i mogą z nich być fajne clownowe doktory :-)
Wszystko w pośpiechu: przebieranie, malowanie... a tu jeszcze trzeba „odebrać” zawodników, potem pakowanie prezentów do naszych magicznych plecaków, podział na grupy...i wyruszyliśmy naszym Clownowym krokiem na pierwszy oddział...
Wystarczył tylko jeden uśmiech pierwszego małego pacjenta, aby zapomnieć o całym stresie, o tej całej otoczce wielkiego święta, fotografach, gazetach, zamieszaniu. O tym, że wysocy panowie to siatkarze...
Potem wszystko poszło już jak z płatka...”Zwykłe” clownowanie i rozśmieszanie. Robiliśmy balony, rozdawaliśmy noski, prezenty, tylko że w towarzystwie gości. Jak zawsze najważniejsze były dzieciaczki ich uśmiech, błyszczące oczka, kombinowanie jak je rozbawić, sprawić by choć na krótką chwilkę zapomniały gdzie są i dlaczego....
A tak swoją drogą to panów siatkarzy trzeba pochwalić, bo naprawdę całkiem nieźle im poszło...troszkę ich podszkolić i mogą z nich być fajne clownowe doktory :-)
Dr Smerfetka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz